Zdjęcia à la LeMaster – jak robić sekwencje?
Lubicie zdjęcia Rona LeMastera, który jest mistrzem łączenia serii ujęć z przejazdów zawodników Alpejskiego Pucharu Świata w jeden obraz? Bo ja uwielbiam. Wpatrując się w sekwencje, analizuję każdy detal. Uważam, że są esencją wyciągniętą z dobrych zdjęć sportowych i niezwykle cennym materiałem szkoleniowym dla wszystkich alpejczyków. Te fantastyczne materiały wypełniają pustą przestrzeń między pojedynczym kadrem, a filmem z przejazdu zawodnika.
Odbiorca przyzwyczajony jest do oglądania zamrożonej sylwetki narciarza na zdjęciu lub naturalnego w odbiorze filmu, odpowiadającego rzeczywistości. Kompozycje LeMastera burzą tę podświadomą zwyczajność, wychodzą poza schemat, co sprawia, że są wyjątkowe i atrakcyjne. Większości fotografów-amatorów wydaje się, że stworzenie takiego obrazu wymaga niewyobrażalnych umiejętności, sprzętu wartego fortuny czy zastosowania skomplikowanych tricków. Nic z tych rzeczy. Zdradzę Wam przepis, powiem na co zwrócić szczególną uwagę i już tej zimy będziecie mogli uzyskać efekty znane do tej pory tylko z kolekcji mistrzów fotografii i obróbki graficznej!
W poprzednim wpisie podpowiadałem w jaki sposób robić zdjęcia na śniegu, aby wyglądały atrakcyjnie. Mam nadzieję, że po lekturze tego tekstu jakość Waszych fotografii znacznie się poprawiła. Jeśli „odrobiliście lekcję” i poznaliście możliwości swojego aparatu oraz to, w jaki sposób zachowuje się on w trudnych warunkach oświetleniowych, na pewno łatwiej będzie Wam wykonać zdjęcia à la LeMaster. Jednak nowicjuszy również zachęcam do prób – to wcale nie jest takie trudne.
Pokazanie sekwencji ruchu na zdjęciu składa się z dwóch etapów – wykonania zdjęć w odpowiedni sposób oraz ich późniejszej obróbki w programie graficznym. Nie należy się bać – edycja na komputerze ogranicza się do pracy na warstwach i maskowania (każdy, kto miał do czynienia z Photoshopem, poradzi sobie z tym zadaniem bez większych problemów). Tyle tytułem wstępu – zapraszam do lektury mojego poradnika i eksperymentowania na stoku!
Irene Curtoni podczas zawodów Pucharu Europy w Zakopanem w 2009 roku
Niezbędne wyposażenie
Jak się zapewne domyślacie, zdjęć pokazujących sekwencję ruchu raczej nie da się wykonać aparatem wbudowanym w telefon komórkowy. Muszę też zmartwić większość posiadaczy aparatów kompaktowych – Waszym sprzętem znacznie trudniej będzie wykonać takie prace. Być może nie jest to niemożliwe, ale ciężko będzie osiągnąć dobry efekt. Zatem pierwszym elementem wyposażenia będzie porządny aparat fotograficzny. Obowiązkowo powinien posiadać możliwość manualnego ustawienia wszystkich parametrów (czasu, przysłony, czułości ISO oraz balansu bieli). Liczy się też szybkość – im więcej klatek na sekundę potrafi wykonać, tym lepiej. Zadowalającym rezultatem jest 5 kl./s (przy 3 kl./s też możemy spodziewać się przyzwoitych rezultatów, ale odległości między poszczególnymi sylwetkami będą większe). Jeśli interesujecie się trochę sprzętem, to pewnie wiecie, że wszystkie te wymagania spełniają lustrzanki cyfrowe (dostępne nawet w niższym segmencie cenowym). To właśnie lustrzanka będzie najbardziej odpowiednim aparatem do wykonania fotografii z sekwencją ruchu. Obiektyw, w zasadzie, może być dowolny, zdecydowanie najlepiej sprawdzi się tu teleobiektyw, ale i za pomocą szkieł o krótszej ogniskowej można osiągnąć niezłe efekty.
Kiedyś twierdziłem, że koniecznie trzeba użyć statywu. Dziś uważam, że jest on zbędny i naprawdę nie ma problemu z obróbką przy w miarę stabilnym fotografowaniu z ręki. Prawie wszystkie sekwencje, jakie zrobiłem, wykonałem bez użycia statywu. Jeśli jednak się na niego zdecydujecie, to przyda się również wężyk spustowy lub pilot do wyzwolenia migawki. Statyw gwarantuje, że wszystkie obiekty nieruchome (ślady na śniegu, drzewa, banery reklamowe oraz tyczki, z którymi zawodnik nie ma kontaktu) będą na kolejnych zdjęciach w tym samym miejscu. Pamiętajcie również, że każdy ruch aparatem w trakcie wykonywania serii zmienia perspektywę (tyczki i inne elementy nieruchome widoczne w kadrze mogą się „rozjechać” względem siebie na kolejnych ujęciach), ale tak jak wspomniałem – ja statywu nie używam. Kilka minut więcej podczas obróbki to mały problem w stosunku do każdego dodatkowego kilograma na stoku, wywołującego ból kręgosłupa.
Filip Rzepecki debiutuje w Alpejskim Pucharze Świata – Alta Badia 2011
Technika wykonywania zdjęć
Skoro mamy już zgromadzony niezbędny ekwipunek, możemy wyruszyć w teren. Oczywiście, najciekawsze zdjęcia wykonamy na trasie slalomu lub giganta – technicznych konkurencji, w których dużo się dzieje, a narciarz mocno się „gimnastykuje”. Jednak nie widzę przeszkód, aby wykonać podobne próby podczas dowolnej jazdy. Na tyczkach jest łatwiej, ponieważ możemy przewidzieć tor jazdy narciarza. W jeździe bez nich, mimo ustaleń z naszym modelem, nie musi być już tak różowo.
Wybieramy zatem bezpieczne miejsce do fotografowania (zawsze dbajmy o zdrowie własne oraz innych narciarzy!). Najlepiej ustawić się na przeciwstoku lub jakimś podwyższeniu – na przykład garbie lub górce. Jeśli nie ma takiej możliwości, to ustawiamy się na końcu płaskiego odcinka, z którego widać stromą część trasy. Dysponując teleobiektywem mamy bardzo ułatwione zadanie, ponieważ możemy zatrzymać się naprawdę daleko od jadącego narciarza. W tym momencie całkowicie zapominamy o jakiejkolwiek automatyce aparatu (no, może z wyjątkiem autofocusa, ale też tylko na etapie przygotowań). Nie będziemy używać żadnych programów tematycznych, ani nawet częściowo manualnych (preselekcji czasu lub przysłony). Interesuje nas wyłącznie tryb manualny. W innym wypadku każde zdjęcie w serii może mieć: po pierwsze inną ekspozycję, po drugie różne ustawienie balansu bieli. Kierujemy aparat na wybrany przez nas fragment trasy, a następnie wbudowanym w aparat światłomierzem ustalamy właściwą ekspozycję (poświęciłem temu zagadnieniu spory fragment w poprzednim artykule). Warto zrobić zdjęcie próbne i obejrzeć histogram – właściwe naświetlenie oszczędzi nam stratnej obróbki na komputerze. W zależności od warunków pogodowych ustawiamy czułość ISO w taki sposób, aby móc mocno przymknąć przysłonę przy czasach na poziomie 1/1000 s i krótszych. Dużo zależy od prędkości narciarza, kąta pod jakim będzie fotografowany i ogniskowej (trzeba poeksperymentować), ale myślę że absolutne minimum to 1/640 s. Będziemy potrzebować dość dużej głębi ostrości – obiekt będzie przemieszczał się na odległości kilku/kilkunastu metrów i warto, aby nie był rozmyty. Po dobraniu optymalnej ekspozycji dla naszego kadru, pozostaje tylko nastawienie takiej głębi ostrości, aby znalazła się w niej cała droga (lub przynajmniej duża jej część). Wyłączamy autofocus, a tryb fotografowania ustawiamy oczywiście na seryjny z możliwie największą liczbą klatek na sekundę.
W tym momencie jesteśmy gotowi do akcji. Czekamy na zawodnika. W chwili, kiedy nasz obiekt znajdzie się w kadrze rozpoczynamy rejestrację obrazu na matrycy. Spust puszczamy dopiero po wyjechaniu przez zawodnika z kadru. Otrzymamy w ten sposób całą serię tak samo naświetlonych zdjęć, różniących się tylko miejscem narciarza w kadrze. Materiał fotograficzny przygotowany w ten sposób jest gotowy do edycji w programie graficznym.
Przykład wykorzystania krótszej ogniskowej (tutaj 62 mm) – Maciej Bydliński podczas kwalifikacyjnego przejazdu slalomu giganta na mistrzostwach świata w Garmisch-Partenkirchen w 2011 roku
Łączenie fotografii
Do obróbki zdjęć będziemy używać programu graficznego obsługującego warstwy i maskowanie. Najpopularniejszym z nich jest Photoshop i na jego podstawie pokażę kolejne etapy edycji.
- Na początku musimy otworzyć pierwsze zdjęcie, które chcemy użyć do sekwencji.
- Następnie umieszczamy na nowej warstwie kolejną fotografię z serii, przykrywając poprzednią.
- Teraz na warstwie, która jest „wyżej” i przesłania pierwszą fotografię, musimy zostawić widoczną tylko sylwetkę narciarza. Reszta powinna być przezroczysta, aby nie zasłaniała postaci i tła z pierwszego zdjęcia. Można to zrobić przez zwykłe zaznaczenie odpowiedniego fragmentu i wycięcie. Lecz ta metoda jest precyzyjna jedynie w przypadku, gdy narciarze z dwóch fotografii nie stykają się ze sobą. Efekty mogą być niezadowalające, więc musimy osiągnąć cel w inny sposób. Jeśli chcemy mieć pełną kontrolę nad wyglądem montażu i nieograniczoną możliwość zasłaniania i odsłaniania warstw, skorzystajmy z maskowania. Aby skutecznie operować warstwami i maskami warto ustawić krycie „górnej” warstwy na około 75% – dzięki temu będziemy wiedzieć, w którym miejscu należy działać. Mając już prześwitującą warstwę, widzimy narciarza ze zdjęcia „pod spodem”.
- Jeśli nie używaliśmy statywu musimy przesunąć warstwę górną w ten sposób, aby elementy statyczne pokrywały się ze sobą. W przypadku, gdy poruszyliśmy aparatem, trzeba dopasować elementy znajdujące się najbliżej zawodnika – na przykład podstawę tyczki.
- Na palecie warstw zaznaczamy tę, która jest wyżej i klikamy trzecią ikonę od lewej na dole (dodaj maskę/add mask). Maskowanie polega na malowaniu białym i czarnym kolorem na warstwie z maską. W miejscach zamalowanych na czarno, warstwa górna jest przezroczysta i widać to, co znajduje się pod spodem. Natomiast miejsca białe zasłaniają wszystkie elementy „poniżej” aktywnej warstwy. Należy malować oczywiście na masce górnej warstwy! W przypadku odsłonięcia zbyt dużego fragmentu, możemy w każdej chwili zamalować go białym kolorem i zasłonić – jest to bardzo wygodna funkcja. Należy zwrócić dużą uwagę na takie elementy jak cienie, pióropusze śniegu spod nart i również wziąć je pod uwagę przy maskowaniu, aby wszystko wyglądało naturalnie. Najbardziej czasochłonne jest tworzenie prac, w których sylwetki narciarzy z dwóch warstw nachodzą na siebie – trzeba wtedy postępować bardzo precyzyjnie.
Ja uzyskuję sekwencyjne zdjęcia w ten sposób: po ustawieniu krycia na 75% i dodaniu maski, maluję czarnym pędzlem po sylwetce narciarza do momentu, aż zniknie. Następnie odwracam kolory (CTRL+I), przywracam krycie 100% i dokonuję ewentualnych korekt, malując na przemian czarnym i białym kolorem. - Dla wszystkich pozostałych fotografii powtarzamy punkty 2-5 i otrzymujemy zdjęcie z całą sekwencją ruchu. Jeśli dysponujemy dużą liczbą zdjęć w serii, a postacie znalazłyby się na zdjęciu w zbyt małych odległościach, nie wykorzystujmy na siłę wszystkich. Przesada nie jest w tym przypadku wskazana.
- Ostatnim etapem jest złączenie warstw i spłaszczenie obrazu. W tym miejscu można również dokonać korekcji barwnej, zwiększenia kontrastu i tym podobnych zabiegów. Ważne, żeby robić to dopiero teraz – kiedy wszystkie zdjęcia są już połączone. Korekcje poszczególnych kadrów doprowadziłyby do zmian tonalnych między kolejnymi fotografiami i w rezultacie byłoby wyraźnie widać miejsce łączenia zdjęć.
Agnieszka Gąsienica Daniel na trasie slalomu mistrzostw świata w Garmisch-Partenkirchen 2011
Mam nadzieję, że wypróbujecie opisaną przeze mnie technikę, a efekty jakie uzyskacie będą równie dobre jak te, prezentowane na skifoto.pl.
Artykuł ukazał się w Magazynie NTN Snow & More 2008/2009.